niedziela, 19 października 2014

Rozdział I


        Minęły dwa lata od pamiętnej wojny i półtorej roku od kiedy to Fukasaku-san zabrał go na trening na górę Myoboku. Na początku był temu przeciwny- nie chciał zostawiać trudnej sytuacji Kakashiemu, babci Tsunade i innym, jednakże taki rozkaz wydał Wielki Ropuszy Mędrzec argumentując ów rozkaz wizją, jaka została mu objawiona.

 Tak oto Naruto doszlifowywał swoje umiejętności, poznawał nowe techniki,  medytował i... podróżował, wypełniając w części tym samym ową przepowiednię.


Wieczorne słońce unoszące się nad Konohą nadawało jej wręcz baśniowego uroku którego nie powstydziłby się żaden poeta, powodując równocześnie że pojedynczy mieszkańcy zatrzymywali się na ulicach, by choć na chwilę uchwycić to niezwykłe zjawisko.
Dar natury jednak w żadnym wypadku nie dostrzegał pewien młody mężczyzna, który idąc spokojnym, acz żwawym krokiem wydawał się być w stanie głębokiego zamyślenia.

Jednak jego stan był zgoła odmienny i wiedział o tym prawie każdy mieszkaniec wioski.

Starał się on po prostu nie myśleć. 
Lub myśleć jak najmniej.

Wiadomy był również cel do którego teraz zmierzał. Bo gdzież by mógł iść po złożonym raporcie u Hokage jak nie do knajpy?
A po co?

To jeszcze prostsze.

Upić i zapomnieć. Byle do następnej misji.

Idąc tak wiedział dobrze że długo z takim przepisem na życie nie pociągnie. I  choć sam sobie zaprzeczał to i tak zawsze kończył w tym samym miejscu. I tak od ponad roku. Tym razem jednak miał całkiem niezłą wymówkę.

Podobno młotek wraca.

Tak oto przekonywując sam siebie doszedł wreszcie do wyznaczonego celu i będąc już w środku zasiadł za ladą prosząc jednocześnie barmana o jedną setkę.

- Dwie - dodał ktoś obok. - Witaj Sasuke

Za nim brunet zobaczył nieproszonego towarzysza broni, poczuł w nozdrzach zapach jak dobrze znanych mu papierosów.

-Shikamaru- przywitał sie Sasuke kiwając głową. - Mimo wszystko nie spodziewałem się Ciebie tutaj..

- A to czemu? - odparł Nara - zawsze się tu spotykamy.

-Bo miałeś mieć kurwa misje. Miesięczną.

- Misja odwołana. Jutro mają zjawić się przedstawiciele Suny. - twarz Shikamaru lekko spochmurniała czego nie uszło uwadze Sasuke.

No tak teraz wszystko jasne - pomyślał Uchicha. - skoro przedstawiciele Suny się pojawią to i ona też. O ile pamiętał, to od zakończenia wojny Shikamaru oraz owa blondynka z Wioski Piasku zaczęli sie spotykać. A z racji tego że oboje stali się ambasadorami wiosek, okazje do spotkania natrafiały się dość często. Sasuke nie wiedział czy zbliżyło ich cierpienie i smutek po stracie bliskich osób, czy po prostu samotność i próba ucieczki od codziennej rutyny i rzeczywistości.
Tak czy owak przerodziło się to w ukryty związek, który powoli zaczął wyniszczać Shikamaru.

Działała na niego jak narkotyk. Gdy mogli się spotkać wracało do niego życie, jednak gdy tylko oddalali się od siebie sytuacja diametralnie się odwracała. Stawał się pochmurny, ciągle zmęczony, z cieniem pod oczami. Z tego też powodu popadł w nałóg palenia papierosów i...  picia.

- Aha. Ta cała Temari cie wyniszcza Nara. Zrób w końcu z tym coś.

-Wiesz że to nie możliwe. Dobrze zdajesz sobie sprawę kim ona jest dla Suny a kim ja dla Konohy i jakie trudne mamy teraz czasy. Zresztą nawet jeśli to nie takie proste...
Może kiedyś zrozumiesz.

A co ja tu mam rozumieć Shikamaru? - pomyślał brunet- sam nawet nie wiesz na czym stoisz. Tą "miłość" można równie dobrze interpretować jako chęć bzykania całkiem atrakcyjnej blondynki gdy tylko ta jest w zasięgu,  a gdy jej nie ma, popadanie w depresje bo sexu nie ma.
Zresztą co to jest ta niby miłość?
Jebane ograniczenie które nakłada ci kobieta wmawiając że bez niej nie możesz żyć. Sentymentalne bzdury. - Zamiast wygłaszania swoich mysli wiedząc ,że i tak nie znajdą posłuchu , posiadacz sharingana wypowiedział jedno proste zdanie.
- Koniec końców i tak przyszliśmy się napierdolić, także zdrowie.-rzekł, jednocześnie unosząc przyniesiony przed chwilą kieliszek.

- Zdrowie - zawtórował Shikamaru.- Barman jeszcze raz to samo. - dodał po chwili

- A ty? masz chociaż jakiś wymyślony powód dla którego dzisiaj się schlejesz?

- Słyszałem że młotek wraca -odparł Sasuke wzruszając ramionami.

-Aaa tak. Naruto. Rzeczywiście. No to nie powiem powód poważny.
Nara powoli wyciągnął paczkę i zapalił kolejnego papierosa.
.
- I pomyśleć że teraz potrzebujemy najbardziej tego skurwysyna.- kontynuował Sasuke, puszczając tym samym kąśliwą uwagę kolegi mimo uszu.

- Też nie mogę w to uwierzyć - Kiwnął głową Nara.
Po chwili jego wzrok znów dojrzał coś niebywale fascynującego w ponownie zapełnionym kieliszku. - Napijmy sie.

-Napijmy się - zgodził się Uchicha.

_ _ _ _ _ _


- Sakura-san! Sakura-san!

Różowo-włosa sanninka szybko odwróciła się w stronę nadbiegającej kunoichi.

- Pilne wezwanie do szpitala! Mamy ciężko rannego!

-Hai - potwierdziła tylko i od razu ruszyła do miejsca swojej pracy.

Okazało się, że ranny to jeden z shinobi'ch którzy byli oddelegowani do czuwania nad miastem portowym, gdzie został w tajemniczy sposób napadnięty podczas nocnego patrolu.
Ponieważ tamtejsi medycy nie potrafili poradzić sobie z dziwnymi rodzajami obrażeń jakie doświadczył, kierowani również stabilnym stanem zdrowia, zdecydowali się na przeniesienie rannego do Konohy.
Tyle że zaraz po przekroczeniu bram miasta jego stan się pogorszył.
Stąd właśnie to nagłe wezwanie.

- Co z nim? -spytała będąca już w szpitalu Sakura zakładając równocześnie fatuch operacyjny, oraz rękawice.

-Cały się trzęsie. Otwarły się też jego rany. Są nienaturalnie gorące. Zatrzymałam krwotok - zameldowała Sachi- młoda, aczkolwiek bardzo zdolna i zarazem jedyna asystentka Sakury.
Sanninka cieszyła się że to właśnie Sachi przypadło zajęcie się rannym, ponieważ podchodziła do tej pracy najbardziej profesjonalnie. Posiadała także wysoko rozwinięte sztuki medycznych ninja. Nigdy też nie narzekała i była sumienna. - wydaje mi się jednak że nie na długo. - kontynułowała - to raczej jakaś skomplikowana trucizna. Nigdy czegoś takiego nie widziałam

- Pobrałaś próbkę krwi?

- Tak. Analizują w dziewiątce

-Dobrze.- Kunoichi podeszła do pacjęta i uważnie obejrzała ciało. Mimo doświadczanie nie mogła oprzeć się ochoty przymknięcia powiek z obrzydzenia. Rany wyglądały na wyjątkowo brutalne. 
Po otrząśnięciu się wykonała serię skomplikowanych pieczęci, po czym zaczęła wydawać polecenia asystentce.


Walczyły tak ponad godzinę. Wreszcie Sakura usiadła na krześle obok i otarła czoło ze zmęczenia.

-Drgawki są małe, oddech spokojniejszy, a rany przestały się otwierać. Najpewniej silnie spowolniliśmy tą truciznę... Jednak co innego mnie niepokoi.

-Co takiego Sakura-sama?

-Nie wyczułam we krwi obcych ciał. A jednak... nie jest ona taka jaka być powinna. Rozważałam jakiś rodzaj genjutsu... Hipnoza, zauroczenie, grzebanie w zmysłach... i też niby nic, ale nie do końca. Tyle że objawy są typowe dla dla długotrwałej i mającej zadać długi ból truciźnie tak, by każdy widział.

-Też to wyczułam, jednak usprawiedliwiłam to brakiem doświadczenia. - potwierdziła Sachi.

-I te rany... nie są normalne. Dlaczego taki wzór? Po co miałby ktoś zadać sobie tyle trudu? - Sakura znów spojrzała na pokaleczone ciało.
Z tego co wywnioskowała, napastnik na początku oszołomił ofiarę, na co wskazywał paskudny krwiak zewnętrzny z tyłu głowy. Następnie jakimś chudym i gorącym ostrzem zadał głęboką ranę po lewej stronie podbrzusza, która była lekko przypalona. Także z tego miejsca biegła rana głęboka na 5 cm aż do prawego sutka. Koło niego pod tym samym kontem co długa rana biegły cztery małe cięcia zadane już bardziej tępą bronią. Ostatnią raną był wycięty kawałek skóry oraz żebra zaraz nad sercem który biegł do wcześniej opisanych 4 cięć.
Sakura znów przymknęła oczy.

-Może mamy do czynienia z jakimś fanatykiem. - stwierdziła Sachi

- Powiem Ci jedno. Ktoś się nieźle natrudził, by tego nieszczęśnika tak urządzić i nie zostać wykrytym.

Nagle drzwi otworzyły się, a do sali operacyjnej weszła czerwonowłosa Karin Uzumaki trzymająca w ręce teczkę.

-Sakura mam wyniki testów...

-Tak szybko? - przerwała jej zdziwiona medyczka.

-Tak.... Dzięki mojej pieczęci. I patrząc na wyniki nie wierzę własnym oczom... - powiedziała oddając teczkę z testami

-No mów! - pogoniła ją różowo-włosa otwierając już teczkę.

-Przetestowałam cztery próbki pobrane z tego samego miejsca... i.....
wyniki sie nie zgadzają.

Zszokowana Sakura zajrzała do dokumentu...

Rzeczywiście. 

Dwie próbki wskazywały na to że krew nie jest zatruta. Dwie pozostałe natomiast zawierały w sobie nieznane medyczce ciała obce. 

- to niemożliwe- powiedziała.

-mojej pieczęci nie da się oszukać- stwierdziła czerwonowłosa.



Nagle Karin poczuła, jak ktoś mocno łapie ją za nadgarstek. Gdy się obróciła, ujrzała patrzącego się na nią pacjęta. Jednak jego twarz się zmieniła. Z przerażeniem odkryła że cera zszarzała, a tęczówki przybrały kolor jaskrawej czerwieni.
Niespodziewanie z jego ust wydobył się nienaturalny głos.

-rodzie Uzzzumaki.... Balduran powraca.



______



-Że też zachciał ci się teraz trening... -brunetka z niechęcią skierowała wzrok na uśmiechniętą granatowłosą przyjaciółkę - przecież pobiłaś już Rocka.

-Przestań narzekać Tenten!!! Poczuj potęgę młodoaaałaaaaa.... - leżący na polu treningowym Rock Lee jęknął z bólu dotykając posiniaczoną klatkę piersiową.

-Pfff... Widać w jakim stanie jest ta twoja młodość – stwierdziła sfrustrowana kunoichi. Zaprawdę jej kolega z drużyny był wyjątkowym idiotą.

-Mówiłam ci żebyś nic nie mówił! - krzyknęła ze złością Hinata patrząc na leżącego kolegę. - Chcesz nabawić się czegoś poważnego?

-Przepraszam... - odparł Lee wyglądając przy tym jak dziecko, które wzięło bez pytania lizaka. - Nie mogłem się powstrzymaaaa.... - znów jęknął tym razem łapiąc się za nogę.

-Dlaczego mi nie powiedziałeś, że po misji dasz sobie radę z treningiem Lee-san? - mimo złości wyraz twarzy Hinaty pokazywał troskę o przyjaciela.

-Bo myślałem...

-Bo jest tępy. - odpowiedziała za niego Tenten wzruszając ramionami. - Zoostaw go Hina. Skoro uleczyłaś mu najważniejsze kontuzje, to niech chociaż przez siniaki pocierpi za głupotę.

-Hai. - potwierdziła zrezygnowana Hyuga, po czym wraz z przyjaciółką odsunęła się od znokautowanego.


Kunoichi stanęły naprzeciw siebie wykonując znak świadczący o gotowości rozpoczęcia pojedynku

-Gotowa Teny?

-Dawaj!



Pierwszy ruch należał do mistrzyni broni białej, poprzez wyrzucenie w stronę przeciwniczki szybkich serii przyzwanych shurikenów, które Hinata zwinnie ominęła odpowiadając równocześnie paroma kunaiami. 
Tenten jednak nie przerwała morderczego ostrzału zwiększając i szybkość i ilość wyrzuconych pocisków. Liczyła na to, że zmęczy Hinatę, tym bardziej, że była świeżo po pojedynku z Lee.
Ta jednak bezbłędnie i z lekkością unikała śmiercionośne narzędzia.

Czas zwiększyć kaliber! - krzyknęła w myślach kunoichi. Pora zakończyć rozgrzewkę. Teraz zacznie się zabawa. W ułamku sekundy zamieniła zwoje przyzwania, jednak na to też czekała Hinata i jakby wyczuwając zamiary rywalki, niespodziewanie wystawiła prawą rękę krzycząc- Hakke Kūshō! ( Próżniowa dłoń!)

Potężna fala uderzeniowa ruszyła w stronę Tenten.
Widząc to dziewczyna wiedziała że ma ułamki sekundy na podjęcie decyzji. Pierwszy raz ujrzała tak potężne wykonanie próżniowej dłoni. Nawet u Nejiego. A więc dlatego tylko unikała ataki …Zbierała czakrę. - pomyślała. Ostatnie pociski lecące w stronę Hinaty odbijały się od fali jak krople deszczu od betonu. - Co zrobić?


Skok do tyłu odpadał, bo za plecami miała las i o ile uchroniła by się od ataku Hyugi, to ukształtowanie terenu diamentarnie zmniejszył by szanse na wygraną. Las to niezbyt miłe miejsce dla dystansowca. Zwłaszcza przeciwko członkini klanu posiadającego byakugana.

Dalej... Skok w bok! Niby dobry pomysł, ale zdawała sobie sprawę ,że po takim manewrze nie zdąży wyciągnąć zwojów dystansowych i znów przeprowadzić kontraatak. Co najwyżej przywoła kij bojowy, ale i tak doprowadzi to do bezpośredniego starcia, a tego chciała najbardziej uniknąć. Zbyt duże ryzyko.

A więc pozostaje skok w górę... i to w tym przypadku jak najwyższy. Odsłoni się – to prawda- ale przygotuje też zwoje, i znów zasypie gradem pocisków...
hmm... nie... to nie wypali.
Hyuga na pewno to przewidziała i ponowi swoją technikę dystansową. Wtedy na pewno będzie po niej.. W powietrzu nie ma możliwości manewru – a co za tym idze- żadnej drogi ucieczki... osłona też nie wypali... w powietrzu nie ma ona sensu, szczególnie przed tak silnym atakiem... Co by nie przyzwała i tak dostanie rykoszetem. Może i niewielkim, ale to wystarczy by Hinata ją dopadła...

Właśnie! Osłona! Po co skakać?

Jest szansa że zdąrzy... wyciąga zwój... fala uderzeniowa jest naprawdę blisko... 40 metrów... Zdąrzy! Musi zdąrzyć! Nogą rozwija zwój na ziemi, jednocześnie rękoma tworzy pieczęcie... 10 metrów...

- Kuchiyose no Jutsu! - Krzyknęła Tenten, jednocześnie uderzając zakrwawioną ręką o pieczęć na zwoju.


Huk było ogromny, jednak przyzwana brama dzielnie stawiła czoła fali uderzeniowej...
Przynajmniej tej pierwszej.

Gdy Tenten ciesząc się z odparcia silnego uderzenia zamierzała wstać w celu rozpoczęcia kontrataku, niespodziewanie druga fala uderzyła w zniszczoną bramę. Mimo iż była dużo słabsza od poprzedniej, wystarczyła by przebić się przez resztki osłony i położyć kunoichi na łopatki.
Mimo chwilowego oszołomienia jouninka wstała i szybko spojrzała na Hinatę. Ta natomiast nie tracąc czasu już biegła z zawrotną szybkością w stronę rywalki.

-30 metrów... Jednak nie zdążysz Hina - rzekła w myślach Tenten szacując odległość koleżanki od siebie, po czym przyzwała dwa duże ostrza- jeden widoczny, drugi w jego cieniu - które pomknęły od razu w stronę Hyugi. 
- Co zrobisz Hina?

Pierwsze ostrze Hinata ominęła oryginalnie - za pomocą ślizgu na kolanach. Ostrze dosłownie przeleciało parę centymetrów nad odchyloną do tyłu głową.

Drugie – niewidoczne ostrze - Hyuga minęła również w ostatniej chwili, wyskakując nad nim.
Czyli tak jak chciała Tenten.


-Złapałam cie – wyszeptała, i rzuciła w stronę lecącej ogromny shuriken. Atak ten miał na celu spowodować zatrzymanie się granatowłosej, co oczywiście dałoby szansę na przechylenie szali zwycięstwa na stronę Teny.

Wydawać by się mogło że Hinata na pewno użyje próżniowej dłoni by bezpiecznie wylądować i spróbować jeszcze dosięgnąć rywalkę.
Tej jednak niespodziewanie wokół rąk pojawiła się aura czakry w postaci niebieskich płomieni i jak gdyby nigdy nic złapała nadlatującą broń i jeszcze w powietrzu cisnęła ją w stronę Tenten.

Zszokowana brunetka w ostatniej chwili ominęła wysłany przez siebie shuriken i dobyła równocześnie jedną ze swoich ulubionych broni- Kusarigamę*.

Hyuga stanęła naprzeciw przyjaciółce i ustawiła się w pozycji bojowej. W odpowiedzi Tenten powoli zaczęła machać tą częścią broni na której znajdował się obciążnik.

-Słyszałaś że Naruto wraca?

-Ach.. więc jednak Teny musiała zapytać... po co prosiłam ją o trening?- pomyślała Hyuga, po czym odpowiedziała


-Wątpię. To tylko plotki. Niby czemu miałby teraz wrócić?

-A niby czemu nie?

-Teny... Jeżeli wróci to dobrze. Potrzebujemy go.

Tenten wypuściła z lewej ręki obciążnik celując w tors przeciwniczki. Broń jednak nie doleciała do celu zatrzymana przez boczne podbicie stylem miękkiej pięści. To nie wystarczyło by zatrzymać brunetkę która wykonała skok w przód zamachując się sierpem.
Znów nie trafiła, co było też jej zamiarem, gdyż od razu po nieudanym uderzeniu zarzuciła przymocowanym obciążnikiem w stronę robiącej unik przyjaciółki.
Wydawało się że Hyuga nie uniknie ciosu i zostanie unieruchomiona, jednak ta z niewyobrażalną prędkością obróciła się o 180 stopni i przerwała łańcuch łączący sierp z obciążnikiem, używając stylu swojego klanu.

-I tak miałam już wyrzucić tą broń- powiedziała Tenten widząc zniszczoną kusarigamę i po raz kolejny podziwiając umiejętności rywalki. - Swoją drogą. Nie tęsknisz za nim?

-Za kim?

-Za Naruto oczywiście!

-A kto za nim nie tęskni?

-Wiesz o czym mówię!

- Już o tym rozmawiałyśmy- powiedziała stanowczo Hinata – minęło sporo czasu. Tęsknie za nim tak samo jak ty.


Tenten z powątpiewaniem zerknęła na przyjaciółkę, ale nic powiedziała.
Pamiętała jak po wojnie bardzo się zaprzyjaźnili. I choć czasu mieli naprawdę niewiele, to Naruto gdy tylko mógł, spotykał się z granatowłosą. Z tego co wiedziała, to najczęściej razem trenowali, choć zdarzało się, że zabierał ją na spacer, czy też do swojej ulubinej knajpy Ichiraku Ramen.
Widziała ten szczery uśmiech Hinaty. Tak głęboka przyjaźń z Uzumakim była dla niej najlepszym lekarstwem na otrząśnięcie się po śmierci Nejiego. Wtedy szczerze Hinacie zazdrościła, że znalazła kogoś takiego, choć sama nie mogła narzekać- Lee robił wszystko by choć na chwilę ją rozweselić.

Wszystko było w porządku, aż pewnego dnia Naruto zniknął.
To, gdzie się udał, dowiedzieli się już od Kakashiego. Co było celem wyprawy, tego nawet Hatake nie wiedział.

Pamiętała jak Hinata to przeżyła.

Hyuga widząc jak jej przyjaciółka bije się z myślami postanowiła wyprzedzić niewypowiedziane i niewygodne pytania.

-Koniec tematu. Nie dokończyłyśmy treningu.

-I nie dokończycie.

Obie kunoichi obróciły się w stronę lasu skąd dobiegało źródło męskiego głosu.

- Choć oglądanie starcia jouninek okrytych sławą.... byłoby wspaniałym doświadczeniem. Mimo że nie walczą nawet na 50% - po tych słowach zza drzew wyłonił się Kakashi.

-Hokage-sama – powiedziały kunoichi jednocześnie się kłaniając.

-Cześć, cześć – odparł Hatake patrząc na podwładne znudzonym wzrokiem – Mam dla was zadanie...








________

Karin wrzasnęła ze strachu.

Po tym dziwnym i zarazem przerażającym oświadczeniu, pacjent zaczął rzucać się na wszystkie strony jeszcze mocniej ściskając rękę czerwonowłosej medyczce ninja. A z jego gardła wydobywał się piskliwy i coraz głośniejszy wrzask.

Różowo-włosa sanninka otrząsnęła się z szoku i natychmiast podbiegła do medyczki.

-Sakura zrób coś! - Próbując przekrzyczeć bolesny dla uszu dźwięk.

-Wytrzymaj! - wrzasnęła Sakura rękami tworząc znaki.




Ból był ogromny. Karin przestała już się wyrywać... paznokcie napastnika do połowy wbiły się w skórę... nie czuła zwykłego bólu. Wbite paznokcie piekły boleśnie, o wiele bardziej niż powinny.. powodowały też paraliż... nawet nie mogła ruszyć powieką...

Wrzask narastał, a głowa napastnika zaczeła poruszać z niewyobrażalną prędkością...

Sakura wreszcie dotknęła dłoń ściskającą ręke Karin, uwalniając przy tym spore ilości czakry, oraz uaktywniając technikę.
Dłoń na chwilę się poluzowała uścisk.. jednakże ułamek sekundy po wyciągnięciu ręki Uzumaki, znów zamknęła się z niewyobrażalną mocą...

Karin padła na ziemię z wyczerpania, łapiąc się za bolącą kończynę...


Wrzask niemiłosiernie ranił uszy...

A potem

czaszka wybuchła.



Wszystkie trzy medyczki wpatrywały się w resztki ciała, zszokowane tym co właśnie się stało.


Pierwsza zareagowała Karin, a raczej jej żołądek, który od razu zwrócił całą jego zawartość. Nawet nie zdążyła odejść tylko wszystko zwróciła koło łóżka pacjenta.

Po niej otrząsnęła się Sakura, która z trudem powstrzymała wymioty.
Zamknęła szybko oczy.
Wzięła parę głębokich wdechów
i otworzyła powieki.
Widząc napastnika, albo to co z niego zostało, miała wielką ochotę stąd uciec. Widziała jednak, że musi szybko przeanalizować sytuację.

-Karin musimy szybko się oczyścić...- zaczęła sanninka z trudem powstrzymując drżenie głosu – Potem zbadamy... - tutaj przez chwilę zawachała się nad użyciem dobrego słowa- … go.. póki ślady i narządy są świeże. Zawiadom sekcję badawczą.
Karin wstała i kiwnęła głową na potwierdzenie, jednak zaraz po tym zgięła się w pół i ponownie zwymiotowała.

-Sachi- sanninka przeniosła wzrok na asystentkę.- zawiadom Hokage o tym co widziałaś... Sachi! - krzyknęła widząc że medyczka nie odpowiada. Już miała krzyknąć ponownie, gdy dostrzegła w jej nieobecnym wzroku ogromny strach i szok, a także coś co nie potrafiła zinterpretować.

-Dobrze... doprowadź się do porządku. Za godzinę przed salą operacyjną. - powiedziała surowym głosem. - No idź, ja zawiadomię Hatake – dodała łagodniej.

Sachi nawet nie patrząc się na sanninkę kiwnęła nieznacznie głową i wyszła z sali.



_______



Słońce prażyło niemiłosiernie nie dając szans nawet najbardziej odpornym roślinom, by mogły przetrwać pośród wszechogarniającego piasku. Brak chociaż kropelki wody, oraz częste i bardzo niebezpieczne burze piaskowe powodowały, że nawet tubylcy nie zapuszczali się w tę część piaszczystej krainy.

Nie zdawała sobie jednak z tego sprawy pewna zakapturzona postać, która pomimo 60 stopni gorąca i wpadającego-we-wszystkie-zakamarki-ciała-piasku, szła żwawym krokiem przed siebie. Nie zauważyła ona również, że nieopodal niej na wzgórzu stoi dziwnie ubrany mężczyzna, który bacznie ją obserwował.

- W końcu wracasz przyjacielu – rzekł cicho obserwator.






//-----------------------------------------

* Podstawowa japońska broń, używana przez ninja. Z jednej strony znajduje się sierp, a z drugiej obciążnik- kula. Obie te części połączone są wytrzymałym łańcuchem, którego długość zależy od upodobań właściciela.

Od autora: Wreszcie skończyłem ;) Mam nadzieje że to bardzo straszne nudy nie są... Komentujcie i krytykujcie jak najwięcej! 










10 komentarzy:

  1. Cześć!
    Znalazłam tego bloga poprzez jeden ze spisów z Narutowskimi opowiadaniami, a że miałam ochotę w końcu na jakąś nową dla mnie tematyke bloga, to zajrzałam. I nie żałuje.
    Mimo, że nie przepadam za NaruHina, to jestem ogromnie ciekawa jaki masz ppomysł na uczucie między tą dwójką.
    Natomiast ShikaTema już nie mogę się doczekać.
    I jako, że jestem fanatyczką SasuSaku, to i na nich mam nadzieję.
    Co do rozdziału to sprawił, że naprawdę zapragnęłam więcej.
    Jest ciekawie i tajemniczo.
    Na obecną chwile mało mogę powiedzieć, między innymi to, że Twój blog znacznie różni się od innych i po przeczytaniu fabuły, widać, że masz świetny pomysł na to opowiadanie.
    Podoba mi się, że umieściłeś Karin w blogu, wbrew pozorom bardzi lubię jej postać.
    Mam jeszcze małą prośbę. Mógłbyś powiadamiać mnie o nowych rozdziałach na gg, ponieważ blogger często mi nie pokazuje nowych notek, byłabym wdzięczna, 40945340.
    Pozdrawiam i życzę dużo weny.
    / ~ Kim EveLin.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiesz... nawet nawet nie miałem pojęcia że ktoś to zacznie czytać ;)
      Tak naprawdę, to rozdział nie jest skończony. Raczej wystawiłem go, by znajoma blogerka powiedziała mi, czy jest sens jakikolwiek moje pisanie. Pewnie dokończę go w tym tygodniu.
      Wtedy przeczytasz cały ;)

      I wielkie dzięki za komentarz ;)

      Usuń
  2. Uwielbiam NaruHina wiec tu masz juz giga plusa ale skoro to NaruHina to czemu nie widze tego w chapie heh może dlatego że to początek ... jestem ciekaw jak to opiszesz NaruHina rządzi !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudne!!!!! Strasznie spodobało mi się Twoje opowiadanie :) Jak dla mnie opisy i dialogi są w idealnych proporcjach :D Masz stałą czytelniczkę! Chakry! :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Potrafisz zaciekawić:D NaruHina to coś co najlepsze:D No i gigantyczny plus za umiejętności Hinaty:D W końcu ktoś ją docenił tak jak ja:D Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam:D

    OdpowiedzUsuń
  5. Cześć! Widać, że w sumie dopiero zacząłeś grać w te klocki, ale opowiadanie już na wstępie zaciekawia. :)

    Jest masa błędów interpunkcyjnych, nad czym musisz popracować, w niektórych miejscach brak jakiegoś przecinka, albo przecinek w złym miejscu... Jeszcze dialogi zaczynasz czasem z małej litery, a powinny zaczynać się wielką literą.
    "Sex" - ma być "seks"
    -Napijmy się - zgodził się Uchicha - ma być "Uchiha"
    W dialogach na początku również po myślniku dajemy spację.
    To na tyle od strony technicznej, chociaż błędów jest więcej niż wymieniłam, to chyba to są takie najważniejsze.

    Co do fabuły... Podoba mi się kreacja bohaterów; charakter Hinaty jest świetny, trochę denerwują mnie te zdrobnienia imion, tak nie zbyt pasują.
    Ciekawy jest również przedstawiony związek Shikamaru z Temari; tak jakby wyniszczał ich oboje, strasznie podoba mi się ten motyw.
    NO I DUET SASKA Z NARĄ <3 Uwielbiam ich jako kumpli po prostu, pewnie to taki sentyment, bo w pewnym opowiadaniu tworzyli zarąbisty duet, więc no... Tak mi się to cholernie podoba :D

    I oczywiście niem mogę zapomnieć o tym co się stało w szpitalu; Zaciekawiłeś mnie tym, bo sama nie jestem w stanie tego logicznie wyjaśnić. Skoro to nie trucizna, to co? Wirus też raczej nie. No i ta wybuchająca czaszka, ciekawe, nie powiem.


    Życzę sporo weny, bo wiem, że się przydaje! No i pisz, pisz następny rozdział, bo ciekawość mnie zżera :>

    Pozdrawiam! :)

    PS. Proszę wyłącz weryfikację obrazkową w komentarzach (wchodzisz na bloggera, potem w bloga, potem w "Ustawienia", następnie "Posty i komentarze" i "Wyłącz weryfikację obrazkową" zmieniasz na "Tak" i klikasz w prawym górnym rogu "Zapisz ustawienia")
    :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Co do tego PS: *zmieniasz na "Nie"
    Coś pokićkałam xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Opowiadanie bardzo ciekawe i nie mogę doczekać się następnych
    rozdziałów ....


    Szanti

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział spoko, dość emocjonujący chociaż pijący Sasuke i Shikamaru to dla mnie nie typowa nowość, oni mimo wszystko nie staliby się takimi hmm debilami co to chleją na umór >_>
    Co do motywu z zemstą na Uzumakich to mi się podoba, coś nowego, tajemniczego, niezwykłego a najlepsza wybuchająca głowa :D

    OdpowiedzUsuń
  9. P.S oczywiście zapraszam do siebie
    http://sekiryuutei.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń